Geoblog.pl    Chicken    Podróże    Czarnogóra    Montenegro 2009
Zwiń mapę
2009
15
lis

Montenegro 2009

 
Czarnogóra
Czarnogóra, Kotor
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 


Z zatłoczonego, choć to jeszcze nie sezon, Dubrownika jedziemy do Czarnogóry. Na granicy wykupujemy obowiązkową opłatę ekologiczną – 10 EUR. Konstatuję, że co państwo z krótszą państwowością to bardziej wnikliwa kontrola na granicy – czarnogórskim pogranicznikom trzeba było pokazać paszporty, zieloną kartę i dowód rejestracyjny. Już po paru kilometrach od granicy docieramy do Herceg – Novi, pierwszego większego miasta Czarnogóry. Cóż za miła odmiana! Brak dzikich tłumów na ulicach! Wbrew temu co pisze w naszym przewodniku bankomatów jest pod dostatkiem. Publikacja Rewasza nie jest zbyt aktualna, jeśli chodzi o Czarnogórę. Walutą obowiązującą jest euro. Zastanawiamy się jakim cudem. Czyste ulice, zadbane budynki i mało turystów. Zwiedzamy – Trg Durkovića, wieża zegarowa, cerkiew św. Michała Archanioła, wychodzimy do twierdzy Kanli-kula ale jest zamknięta – znajduje się w niej scena letnia, wracamy, zagłębiamy się w urokliwe wąskie uliczki, pełne galerii i innych fajnych miejsc. Docieramy do kościoła św. Hieronima oraz do Forte Mare – fortyfikacji od których zaczęła się historia miasta. Widać stamtąd przystań. Kończymy szybkie zwiedzanie, wsiadamy w samochód i ruszamy dalej. Boka Kotorska. Wspaniałe, widokowe miejsce. Podziwiamy wspaniałe krajobrazy. Wyjeżdżamy zza zakrętu i naszym oczom ukazuje się wspaniały widok na Perast i dwie sąsiadujące z nim wyspy: Sveti Djordie i Gospa od Škrpjela. Do tego zachodzące słońce, woda i wyrastające z niej góry! Dobrze że jest gdzie zatrzymać samochód aby nasycić oczy tym widokiem i porobić zdjęcia. Jedziemy dookoła Boki Kotorskiej, naszym celem na dziś jest Kotor, na drugi dzień zamierzamy się wrócić i pozwiedzać część z mijanych miejscowości. Malowniczą drogą docieramy do wspomnianego Kotoru. Spory ruch na ulicach. Zaczynamy szukać noclegu. Informacja turystyczna, mimo ze laska mówi świetnie po angielsku nie potrafi nam pomóc, mówi jedynie, że w Kotorze raczej nie ma tabliczek „sobe”, dostajemy informator z mapką i szukamy na własną rękę. Objeżdżamy ulice – faktycznie nie ma żadnych tabliczek o pokojach. Jest parę hoteli. Jedziemy na drugą stronę zatoki. Na pięknej kamienicy z białego kamienia dostrzegamy tabliczkę „rooms”, stajemy dogadujemy nocleg. Jest wieczór i nie chce nam się już nic szukać. Cena dość zabójcza – 35 EUR za pokój ale za to warunki dość wypaśne. Zaraz po wejściu do pokoju ustawiam na oknie statyw z aparatem i fotografuję wspaniały widok na oświetlony port oraz podświetlone bladym światłem mury obronne górujące nad miastem, odbijające się w wodach zatoki. Na kolacje delektujemy się chorwackimi parówkami…
Rano bety do auta i zwiedzanie. Cofamy się trochę aby zobaczyć mijane wczoraj miejscowości. Pierwsza to Risan. Portowe miasteczko liczące obecnie 1750 mieszkańców, którego historia sięga czasów rzymskich. Zaczynamy od słynnych mozaik z czasów wspomnianego imperium. Trzeba kupić bilet aby wejść do zadaszonej części gdzie przewodniczka oprowadza nas po tym co zostało po Rzymianach. Nie ma tego dużo ale warto zobaczyć. Po wyjściu w biurze – kasie, dopada nas czarnogórska telewizja, Łukasz udziela krótkiego wywiadu po angielsku. Od reporterki dowiadujemy się, że co roku do Risania przyjeżdża profesor i studenci z Uniwersytetu Warszawskiego i wraz z czarnogórskimi studentami prowadzą wykopaliska, podobno odkopali już sporo ciekawych rzeczy. Oglądamy cerkiew św. Piotra i Pawła, spacerujemy wzdłuż głównej drogi. Cicha, spokojna mieścinka, przynajmniej o tej porze roku. Kolejny punkt programu to monastyr Banja wraz z cerkwią św. Jerzego. Skarbiec skrywa wiele cennych przedmiotów. Ruszamy dalej i docieramy do Perastu. Wspaniałe, urokliwe miejsce. Po niżej magistrali adriatyckiej, domy z białego kamienia schodzą prawie do samego Adriatyku. W mieście jest kilka pałaców lub ich ruin i chyba osiemnaście kościołów i cerkwi – w czasach świetności każda zamożna rodzina poczytywała sobie za punkt honoru zbudować świątynie. Dziś większość z nich jest zamknięta, jednak wraz ze stylową kamienną zabudową mieszkalną tworzą wspaniały klimat. Urokliwe knajpki nad samą zatoką aż proszą się aby w nich usiąść. Polecam ciasto z wiśniami – zawinięte w coś jakby naleśnik z dużą ilością wiśniowego miąższu! Pyszne! Perast to naprawdę wspaniałe i urokliwe miejsce, kolejne jakie znalazłem podczas tej wyprawy w jakim mógłbym zamieszkać. Być może w sezonie nie jest tam tak spokojnie ale poza nim to wymarzone miejsce. I ponownie Kotor. Samochód zostawiamy na płatnym parkingu – ciężko znaleźć miejsce do zaparkowania. Przechodzimy przez Bramę Morską i już jesteśmy na Placu Broni. Miasto robi wrażenie! Wspaniałe kamieniczki, tradycyjnie z białego kamienia, stare miasto wygląda naprawdę imponująco. Na wprost wspomnianej bramy stoi pręgierz – do czego służył wiadomo… Zagłębiamy się w uliczki, podziwiamy cytadelę, teatr napoleoński, sobór św. Mikołaja, maleńki kościół św. Łukasza, czy katedrę św. Tripuna. W Kotorze jest co zwiedzać! Do tego mnóstwo knajp i restauracji, urokliwe zaułki tworzą wspaniały klimat tego miasta. Rozpoczynamy wspinaczkę na mury obronne prowadzące do twierdzy. Męcząca to droga. Wręcz nie do wiary jak po stromych zboczach poprowadzone są mury! Ale piękne widoki na Kotor wraz z portem oraz Bokę Kotorską wynagradzają wszystkie trudy. Koniecznie trzeba się wspiąć do samej twierdzy będąc już w tych stronach. Sama twierdza nie jest może zbyt ciekawa ale dla tak wspaniałego widoku naprawdę warto! Radzę zabrać solidne i wygodne buty. Schodzimy w dół, jeszcze kręcimy się po uliczkach, jemy coś w piekarnio – cukierni – wielką tłustą bułę z szynką i sałatą w środku i pomału nasz pobyt w tym urokliwym miejscu dobiega końca. Muszę tu koniecznie wrócić na kilka dni. Ruszamy, przed nami sporo kilometrów, naszym celem jest Bar lub jego okolice. Tankujemy LPG na stacji zaraz za Kotorem. Drogi są niezłe, na pewno lepsze niż u nas. Jedynie trwające akurat remonty są nieco uciążliwe, często wprowadzony jest ruch wahadłowy. Ogólnie widać, że w całej Czarnogórze dużo się buduje, zarówno dróg, które są poszerzane i remontowane ale także hoteli i pensjonatów. Trwa wyścig z czasem aby zdążyć zrobić jak najwięcej zanim zacznie się sezon. Nocleg znajdujemy kilka kilometrów przed Barem – jest już późno a my jesteśmy zmęczeni całodziennym intensywnym zwiedzaniem oraz późniejszą jazdą. Za pokój płacimy, jeśli dobrze pamiętam 25 EUR, warunki przyzwoite. Rano śniadanie i dalej w drogę do Starego Baru. Mijamy Bar, który oglądamy tylko z samochodu, trochę błądzimy już w okolicach samego Starego Baru ale wreszcie docieramy do celu. W miasteczku w pobliżu parkingu właśnie kończy się targ. Zostawiamy auto i idziemy zwiedzić zabytkowe ruiny. Miasto jest trochę orientalne – większość w nim stanowią Albańczycy. Zwiedzamy pozostałości po twierdzy, zagłębiamy się w zabytkowe ruinki, częściowo odbudowywane jak na przykład wieża z zegarem. Mijamy resztki kościołów, zwiedzamy otwartą ekspozycję na temat historii tego miejsca oraz prezentujące znaleziska archeologiczne. Niestety zaczyna padać. Ruszamy w kierunku Budvy. Zahaczamy o Petrovac – ładne miasteczko ale całe jest jakby w remoncie – wymieniają podziemne instalacje i bruk, jak skończą to będzie kolejne urokliwe miejsce, choć właściwie to i tak jest. Docieramy do Budvy. Koszmar z parkowaniem. Nie wyobrażam sobie jak wygląda ruch kołowy w mieście w sezonie. Chyba jeden wielki korek gdzie wszyscy stoją i czekają aż się zwolni miejsce na parkingu. Po dość długich poszukiwaniach udaje nam się zaparkować na płatnym parkingu i ruszamy na stare miasto. Jest mniejsze niż to w Kotorze ale równie urocze. Wchodzimy na starówkę Bramą Lądową, zagłębiamy się w uliczki. Po drodze knajpa na plaży – kawa – trzeba się ostatecznie obudzić, dziś będzie długi dzień. Klimatycznymi wąskimi uliczkami docieramy do cerkwi św. Trójcy i do katedry św. Jana. Wchodzimy do cytadeli, wstęp jest płatny, chyba jeden lub dwa EUR. A z niej widok na całą starówkę, na morze i na budujące się nowoczesne hotele. Budva jest podobno bardzo modnym, imprezowym miastem, ponoć też nie tanim. Krążąc wąskimi uliczkami opuszczamy stare miasto Bramą Morską i pomału wracamy na parking. Ruszamy w kierunku Cetinje, historycznej stolicy Czarnogóry. Ale najpierw wspaniała droga. Wzbijamy się coraz wyżej po krętych serpentynach. Po lewej stronie skała a po prawej przepaść. Znajdujemy dogodne miejsce aby zatrzymać samochód i porobić zdjęcia. Roztacza się wspaniały widok na Budvę i okolice, na wybrzeże, bezkresne morze i wyspę Św. Stefan zamienioną w całości na wielki hotel. Widok naprawdę zapierający dech w piersiach! Z dalszej części drogi można podziwiać jeszcze Jezioro Szkoderskie. Ruszamy dalej. Po drodze częste remonty dróg, wprowadzony ruch wahadłowy. Czarnogórcy w wielu miejscach poszerzają drogi skuwając znaczne ilości skał. Miejscowi kierowcy są moim zdaniem najgorsi, przynajmniej z tych krajów bałkańskich, które widziałem – trąbią z byle powodu, koszmarnie wyprzedzają a przy sygnalizacji świetlnej przy ruchu wahadłowym potrafią wyprzedzić całą kolumnę samochodów aby wepchać się gdzieś z przodu. Cetinje to dziś senne miasteczko z kilkoma zabytkami o których trzeba wspomnieć – przede wszystkim Monastyr Cetyński, cerkiew na cipuru, pałac królewski oraz budynki zajmowane kiedyś przez poselstwa innych państw. Dalsza trasa w kierunku Podgoricy, do której nie wjeżdżamy z braku czasu, następnie kierunek na Nikšić, który również omijamy. Wraz z drogą pniemy się coraz wyżej. Jedziemy wzdłuż sztucznie spiętrzonych wód rzeki Pivy wciśniętej po między skały. Znajdują się na niej elektrownie wodne. Droga jest malownicza, wiedzie wydrążonymi w skałach tunelami w większości nie obetonowanymi w środku. I znów z jednej strony skała a z drugiej przepaść. Droga jest naprawdę fantastyczna. Tutaj znaki drogowe „uwaga spadające odłamki skalne” nabierają znaczenia – na drogach leżą całkiem spore kamienie a na zboczach mijanych skał można zauważyć osypywanie się drobnych kamyczków. Droga wije się malowniczo wśród skał i przepaści a my po tych kilku godzinach jazdy docieramy do szlabanu gdzie kończy się Czarnogóra.
CDN…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Chicken
Marcin Kogut
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 11 wpisów11 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
06.10.2018 - 06.10.2018
 
 
15.11.2009 - 15.11.2009
 
 
15.11.2009 - 15.11.2009