Geoblog.pl    Chicken    Podróże    Mostar i przyległości    Mostar - orientalne piękno
Zwiń mapę
2009
15
lis

Mostar - orientalne piękno

 
Bośnia i Hercegowina
Bośnia i Hercegowina, Mostar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 


Znów trochę niespodziewanie dojeżdżamy do przejścia granicznego. Kontrola Chorwacka, kawałek dalej Bośniacka. Trzeba dodatkowo pokazać zieloną kartę i dalej, już bez przeszkód w drogę. Tablice drogowskazowe w tej części Bośni są dwu alfabetyczne – łacińskim i cyrylicą. Ale tylko w teorii bo napisy cyrylicą są zamazane sprejem. Nienawiść po wojnie jednak jeszcze została po między poszczególnymi grupami etnicznym, mimo upływu czternastu lat od jej zakończenia . Jedziemy przez część muzułmańsko – chorwacką. Radiowozy policji są tutaj białe z czarnym paskiem i napis mają w alfabecie łacińskim, w części serbskiej są biało – niebieskie i napis „policja” jest cyrylicą. Docieramy do Mostaru. Widać jeszcze zniszczenia ale jednak miasto wraca do normalności. Rundka po ulicach wokół centrum i już mamy nocleg – 25 EUR za dwuosobowy pokój. Blisko do centrum. Lewobrzeżna część starówki a więc muzułmańska. Wyruszamy na miasto. Dochodzimy do ul. Brace Felica i nią kierujemy się do ścisłego, zabytkowego centrum i oczywiście mostu tureckiego. Mijamy meczet Kostki Mehmed – Paszy, obok niego cmentarz, dużo grobów z lat 1993 – 1994, kiedy to Chorwaci, niczym Serbowie w Sarajewie oblegali i ostrzeliwali miasto. Starówka była doszczętnie zniszczona. Dziś jeszcze widać ślady tamtych dni ale ścisłe centrum wróciło już do dawnej świetności. Mijamy kolejny meczet, wchodzimy w zupełnie pieszą strefę i po chwili naszym oczom ukazuje się wspaniale oświetlony most turecki. Jest wieczór, więc całe stare miasto wygląda wspaniale, umiejętnie podświetlone reflektorami. Teraz patrzę na najsłynniejszy zabytek Mostaru. Pamiętam jak w latach 90-tych XX wieku bezsilnie zaciskałem pięści patrząc jak burzą go chorwaccy artylerzyści. Na szczęście odbudowano go przy wydatnej pomocy Turcji i wojsk NATO. Po serii zdjęć ze statywu na długim czasie ruszamy na stronę chorwacką. Znów wspaniałe zaułki, na każdym kroku knajpa, wspaniała atmosfera. W części muzułmańskiej raczej próżno szukać knajpy gdzie serwuje się alkohol. W części chrześcijańskiej i owszem. Logujemy się w klimatycznej knajpie koło krzywego mostu, poniżej poziomu głównych ulic a powyżej poziomu rzeki – dopływu Neretwy, dzielącej miasto na dwie części. Włóczymy się jeszcze, oglądamy eleganckie hotele, idziemy jeszcze na most Łucki z którego dobrze widać most turecki. Wreszcie powrót na kwaterę i sen. Rano śniadanie i idziemy zobaczyć miasto za dnia. Niestety pada deszcz. Przy samym moście zwiedzamy wystawę zdjęć o historii najnowszej mostu, znów przypominam sobie relacje z wojny, most obwieszony starymi oponami i ze stojącą na nim konstrukcją drewnianą aby choć trochę uchronić go od zniszczeń… Nieudało się. Kawa, znów zaułki… Mostar nas urzekł i na pewno tu jeszcze wrócimy! Ruszamy w kierunku granicy chorwackiej. Ale za nim do niej dojedziemy mamy jeszcze dwa punkty programu. Pierwszy to Blagaj. Kilkanaście kilometrów za Mostarem. Jest to dawna stolica Hercegowiny. Jej główną atrakcją jest dom zbudowany przez Turków pod pochyłą skała, tak pochyłą, że na dom ten nigdy nie pada deszcz. Budynek to tzw. tekija czyli dom derwiszów. Powstał w XV w zaraz po podbiciu Hercegowiny przez Turków na osobiste polecenie sułtana. Obok, z jaskini wypływa rzeka – to źródło Buny, o tyle nietypowe że ma wydajność 43 tyś litrów na sekundę, także tworzy od razu regularną rzekę. Nad Blagajem górują ruiny twierdzy. Jedziemy dalej do granicy. Punkt kolejny to Pocitelj. Zabytkowa miejscowość położona na skalnym zboczu z klimatycznymi wąskimi przejściami, schodami i kamiennymi budynkami. Meczet Hadżi – Alii z 1563 roku, bardzo zniszczony podczas ostatniej wojny, odbudowany dzięki Turcji. Na samym szczycie wzgórza, nad miejscowością i okolicą górują mury obronne oraz twierdza. Polecam, to obowiązkowy punkt programu gdy jesteście w tej części Bośni. Na zwiedzanie trzeba poświęcić trochę czasu. My ruszamy dalej. Zatrzymujemy się na jednej z licznych w Bośni (a na pewno liczniejszych niż w Chorwacji) stacji benzynowych, tankujemy LPG a zza winkla stacji wyłania się zielony Lublin na polskich blachach. Obcięli nas, my ich i tyle. Już w kraju dowiaduje się że to jeden z użytkowników naszego portalu do którego w dodatku miałem telefon… Sprawnie przekraczamy granicę bośniacko – chorwacką i jedziemy na Dubrownik.
CDN…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Chicken
Marcin Kogut
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 11 wpisów11 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
06.10.2018 - 06.10.2018
 
 
15.11.2009 - 15.11.2009
 
 
15.11.2009 - 15.11.2009